Perfect for me. Recenzja musicalu Next to normal, który doprowadził mnie do łez

  • 25.10.2025
  • CZAS CZYTANIA: 7 min
Perfect for me. Recenzja musicalu Next to normal, który doprowadził mnie do łez

Nie będzie miło. Nie będzie łatwo. A już na pewno nie będzie przyjemnie. Wręcz przeciwnie. Będzie bardzo niewygodnie. Oparcie krzesła zacznie uwierać, siedzenie parzyć, a historia, którą zobaczysz na scenie, dosłownie wwierci Ci się w mózg i w duszę. Jeśli jesteś gotowy na tę jazdę bez trzymanki, to zapraszam serdecznie. Zapamiętasz ją na długo. Jeśli nie, cóż… może następny opisany tu spektakl lepiej dopasuje się do Twoich gustów! Jedno jest pewne, musical Next to Normal nie jest musicalem dla każdego, ale zdecydowanie każdy powinien go obejrzeć.

Zabawa w skojarzenia, czyli co myślisz o musicalu

Na moim niezwykle rozhulanym Instagramie (ha, ha, ha, tak naprawdę to nie, ale o dziwo całkiem sporo osób odpowiedziało) zrobiłam ankietę. Zadałam ludziom proste pytanie: jakie są Twoje trzy pierwsze skojarzenia z musicalem. Większość odpowiedzi zupełnie mnie… nie zaskoczyła. Brzmiała bowiem następująco: lekko i przyjemnie, zabawa, taniec. 

Te trzy słowa naprawdę trafnie opisują główny nurt myślenia o musicalu. Wybierasz go wtedy, gdy chcesz się pośmiać, obejrzeć coś lekkiego na odstresowanie. To takie normalne. Ale w takim razie Next to Normal jest bardzo daleko od normy. Według bohatera książki Alexa Michaelidesa pt. Pacjentka wszyscy jesteśmy wariatami. Tylko w różnym stopniu. Ten spektakl boleśnie potwierdza tę tezę. 

next_to_notmal_zdjęcie ze spektaklu6.jpg

Daleko od normalności, czyli musical inny niż wszystkie

Musical Next toNormal opowiada historię pewnej rodziny. Mama, tata, dzieci… #normal. I na tym etapie jesteś wciąż w typowych historiach musicalowych. Jak jednak wspomniałam spektakl jest kompletnym przełamaniem tego, co myślimy o musicalu. 

Otóż… rodzina, którą poznajesz, na co dzień mierzy się z czymś, co przekracza ludzkie wyobrażenie. Zwłaszcza, jeśli podobne przypadłości znasz jedynie w teorii. Jednak powiedzenie, że Next to Normal to spektakl jedynie o chorobie psychicznej (w realistyczny sposób przybliża on widowni chorobę afektywną dwubiegunową) jest dużym uproszczeniem. Masz tam bowiem bolesną stratę, rodzinne problemy, nastoletnie bunty, pierwsze miłości, trudne rozstania i walkę o bycie zauważonym. W scenariuszu uwzględniono całą gamę emocji: miłość, żal, rozdarcie, bezsilność, zagubienie, nieprzemijające poczucie straty, żarliwą chęć ucieczki. I wiele, wiele więcej.

Ta szeroka gama emocji i punktów widzenia łączy się z czymś jeszcze. Podczas utworów frazy poszczególnych aktorów nakładają się na siebie. Musisz więc podjąć decyzję – słuchasz jednej strony czy obu? Zależnie o tego, na którym bohaterze skoncentrujesz uwagę, dostaniesz inny bagaż doświadczeń. 

Catch me, I’m falling, czyli trudne zadanie Panów w spektaklu Next to Normal

Gdzieś czytałam, że Next to Normal to triumf kobiet, ale… pozwolę sobie mieć odmienne zdanie. Albo inaczej. Cała szóstka aktorów na scenie jest wręcz onieśmielająco dobra. I Katarzyna Walczak, i Karolina Gwóźdź (a także Weronika Bochat-Piotrowska) faktycznie dają czadu, ale mimo wszystko przewrotnie zacznę od Panów. Bo to oni – jak zwykle – zrobili na mnie największe wrażenie. Zwłaszcza, że niektórzy z nich tymi kreacjami zmienili moje zdanie o nich.

Przemysław Glapiński w roli Dana jest szczery, prawdziwy i namacalny. Zarówno w chwilach wymuszonej euforii, jak i w tych, w których wiernie próbuje sprostać złożonym przed laty obietnicom. Jego Dan absolutnie mnie kupił, tak wokalnie, jak i emocjonalnie. Trafia w serducho jako wspierający mąż i ojciec, którego życie – o czym łatwo zapomnieć – wcale nie jest usłane różami. 

Michał Juraszek w roli chłopaka marzeń każdej dziewczyny też daje radę. Jest aż do bólu… nierealny w tym byciu idealnym. Nieco nieporadny, troskliwy, cierpliwy i wspierający, a utwory Perfect for you, Hey#1, Hey#2, Hey#3 naprawdę wzruszają. Uwydatniają też pełną ciepła barwę Michała. To zdecydowanie jest „mój” Henry. 

Trudne zadanie na scenie ma Piotr Janusz – jeśli chcesz wiedzieć dlaczego, przekonaj się o tym samodzielnie. Powiem tylko tyle: niby wiedziałam, że można wzruszyć, będąc jednocześnie zadziornym, chochliczym, czy nawet demonicznym, ale Piotrek robi to fenomenalnie. Podziwiam też jego kondycję, bo zdecydowanie się przydaje. I jeśli już jestem przy przywłaszczaniu sobie postaci, to jest to również „mój” Gabe. To poprowadzenie postaci (tak różne od wersji Marcina Franca czy Maćka Dybowskiego) dodaje tej postaci oraz całej historii zupełnie nowego kolorytu. 

Na koniec został jeszcze Doktor Madden w wykonaniu Marcina Wortmanna. Ciekawa to postać w kontekście całego spektaklu, a Wortmann zagrał ją tak, że wciąż nie wiem, czy ją lubię, czy jednak nie bardzo. Jest prawdopodobnie takim psychoterapeutą, jakim powinien być: odpowiednio zdystansowanym, bez większych emocji, w pełni profesjonalnym. Trudno go zaszufladkować i rozszyfrować, ale ten rockowy zaśpiew… O.MÓJ.LOSIE! Musisz to usłyszeć na żywo.

 

Piotr Janusz-next to normal.png

Jaka matka, taka córka – poznaj Panie tego spektaklu 

Obejrzałam kiedyś na Netfliksie serial Spinning out. Matka – zmagająca się z chorobą dwubiegunową – zarzuca swojej młodszej córce, że ta nie ma pojęcia, jak żyje się z takim bagażem. Odpowiedź nastolatki jest tyle zaskakująca, co prawdziwa. Mówi ona bowiem, że wręcz przeciwnie, ponieważ każdego dnia walczy z chorobą dokładnie jak jej matka. I siostra. Mimo tego, że jest zdrowa.

Dokładnie to samo mamy w musicalu Next to Normal. Chora jest niby tylko matka, ale cierpi także córka. Wyobrażam sobie, jak trudno było stworzyć na scenie tę przedziwną relację. A jednocześnie czuję wdzięczność za to, jak solidnie zespół to wypracował. 

Katarzyna Walczak wcielająca się w rolę Diany, cierpiącej na chorobę dwubiegunową matki oraz żony, płynnie przechodzi między skrajnymi stanami emocjonalnymi, od totalnej apatii po głośną euforię. Z oczywistych względów jest najbardziej rozchwiana ze wszystkich bohaterów, a sama rola wymaga ogromnej kontroli nad głosem i ciałem. Diana jest też najlepiej skonstruowaną postacią całego musicalu. Ma najwięcej odcieni, jest najbardziej złożona i prawdopodobnie najtrudniejsza do uchwycenia. Być Dianą to jak przebiec maraton, bo czy można inaczej powiedzieć o ciągłej walce o powrót do normalności? O zmaganiu się nie tylko z samą chorobą, ale i z oczekiwaniami kochającej rodziny? Katarzyna Walczak świetnie pokazuje te emocje, jest bardzo wyrazista w kolejnych utworach, a to nie lada sztuka, bo rockowe aranżacje stanowią ogromne wyzwanie. Diana Kasi Walczak każdego dnia próbuje zrozumieć świat, w którym przyszło jej żyć. Tutaj znaczenie mają najmniejsze gesty, intonacja pojedynczych słów. W ten sposób zbudowano emocjonalność nie tylko postaci, ale i całego spektaklu. 

A mimo to Natalie – córka – bardziej przyciągała moją uwagę. Miałam szczęście zobaczyć w tej roli Karolinę Gwóźdź. Jej Natalie jest rozbita, samotna, zagubiona i… wściekła. Wściekle wręcz wściekła i w tej wściekłości rozbrajająco smutna. Bo tak bardzo brakuje jej miłości. Utwór Superboy and invisible girl, scena recitalu czy którakolwiek z rozmów z matką pokazują, jak trudno jest dzieciom, którym odmawia się uwagi. Ciągłe życie w cieniu – rodzeństwa, pracy – nikomu nie służy. Weronika każdym wejściem pokazuje, jak to jest rozpaczliwie walczyć o normalne funkcjonowanie. I jak łatwo popaść z skrajności w skrajność. Przeszywający jest również jej strach, ponieważ Natalie jest sparaliżowana strachem, że skończy jak jej matka.

next_to_notmal_zdjęcie ze spektaklu4.jpg

Katarzyna Walczak jako Diana w spektaklu next to normal w Teatrze Syrena

Doceniam tych, których nikt nie zauważa

Przyjęło się myślenie, że przy chorobach psychicznych najbardziej poszkodowana jest osoba chora. Osobiście jestem innego zdania. Nie umniejszam oczywiście nikomu, ale domyślam się, jak trudno jest osobom z najbliższego otoczenia. Właśnie dlatego dla mnie najważniejsze w tym spektaklu są trzy postaci: 

  • Natalie (wspomniana piosenka Superboy and invisible girl to solidne studium przypadku odrzuconego dziecka),
  • Dan (zwróć uwagę na zakończenie jego historii),
  • Henry (który trwa, choć wcale nie musi). 

Jeśli kiedyś zobaczysz ten spektakl albo jeśli już go widziałeś (a w 2026 to już ostatnia na to szansa!) – poświęć chwilę tym postaciom. W tych niedopisanych bohaterach tkwi magia.

 

Przemyslaw_Glapinski-next to normal.png

Rockowy świat (nie)normalnej rodziny

Dosłownie kilka słów chciałabym poświęcić muzyce, bo orkiestra pod batutą Tomasza Filipczaka, cóż, po prostu daje czadu. Muzyka na żywo w teatrze podnosi temperaturę spektaklu o jakieś tysiąc stopni. Czuć wtedy, że spektakl żyje, a aktorzy niemal oddychają muzyką wydobywającą się z orkiestronu. Szaleństwo tempa i energii, a przecież temat nie jest energetyczny. To zestawienie mocnych brzmień z bądź co bądź przygnębiającą historią sprawia, że odczuwanie poszczególnych emocji jest trzy razy silniejsze. Tylko i aż dlatego, że nie spodziewasz się dotknąć ich w takiej formie.

Z jednej strony myślę, że ten spektakl jest przede wszystkim o emocjach, a aktorstwo czy wokale mają w nim drugorzędne znaczenie. Z drugiej jednak chylę czoła przed Tomaszem Filipczakiem za tę orkiestrę oraz przed Jackiem Mikołajczykiem, który zebrał tak wspaniały zespół aktorski. Oni są wszystkim, czego potrzeba: emocjami, drobnymi gestami, zgranymi głosami i namacalnymi postaciami. 

Dlaczego tak mnie ruszył musical Next to Normal?

Nie należę do najbardziej wrażliwych jednostek skłonnych do wzruszeń. Zwłaszcza przy asyście setki obcych osób. A jednak… na tym spektaklu dosłownie mnie zatyka, brakuje mi oddechu, a łzy grzęzną gdzieś głęboko w gardle.

I nie chodzi nawet o to, że widzę tam siebie. Choć są i takie momenty. Raczej o świadomość, jak emocje czy wydarzenia, które próbujemy zamieść pod dywan bezlitośnie do nas wracają. I niszczą nie tylko nas samych, ale i naszych bliskich. Czasem niespodziewanie, pośrednio i zawsze bez ostrzeżenia.

Niby wiem, że zawsze jest iskierka nadziei, niby wszystko będzie okej, ale… droga potrafi być długa, kręta i wyboista. Dlatego po takich spektaklach mam apel, który zawsze i wszędzie wszystkim powtarzam: rozmawiajmy. Nawet wtedy, a może zwłaszcza wtedy, gdy jest trudno i niewygodnie.

 

next_to_notmal_zdjęcie ze spektaklu3.jpg

Brawo, Teatrze Syrena 

Decyzja o wystawieniu Next to Normal była w mojej opinii bardzo śmiała i odważna. I tym bardziej dziękuję za nią Teatrowi Syrena i dyrektorowi Jackowi Mikołajczykowi. 

Choroby psychiczne, ba, zwykłe problemy z emocjami wciąż są dla nas tematem bardzo wstydliwym. Wystawienie więc musicalu o tym i pokazanie bebechów nieprzyjemnych sytuacji ma siłę rażenia piorunem. Nie mam jednak nic przeciwko temu. Chętnie zgłoszę więc wniosek formalny o płytę z polskimi wersjami utworów z musicalu Next to Normal.

 

 

Zdjęcia wykorzystane w tekście są autorstwa Pawła Fabjańskiego (zdjęcia obsady) oraz Michała Hellera (zdjęcia ze spektaklu) i pochodzą z materiałów prasowych Teatru Syrena. 

Przeczytaj także:

Ładowanie...

Masz do mnie romans?

Jeśli chcesz o coś zapytać, podpowiedzieć mi temat,
o którym mogę napisać lub chcesz ze mną porozmawiać,
to pisz śmiało o każdej porze dnia i nocy.

kontakt@jizasykut.pl